towarzyszy nam od zarania dziejów. Potrzeba wyprania okrycia pewnie pojawiła się wkrótce po tym, jak opuściliśmy jaskinie, a zamiast niewygodnych skór zaczęliśmy się odziewać w utkany z włókien roślinnych materiał.
Z czasem pojawiły się osoby profesjonalnie parające się tą profesją - praczki (o praczach historia milczy). Z ich usług korzystali bogaci, motłoch samodzielnie prał swoje brudy.
Czynność musiała mieć jakieś magiczne znamiona, skąd bowiem fascynacja postacią piorącej kobiety u wielkich mistrzów płótna; Renoira, Doumiera, Moneta i innych.
Pranie było kiedyś czynnością towarzyską; czy to w pralni, nad potokiem czy stawem, kobiety mogły wymienić się najnowszymi plotkami. Teraz, dzięki wynalazkowi J. Kinga z 1851 roku, pierzemy w samotności, szybko, dokładnie i